Zacznę od konkluzji, czyli od Karpowicza, by przejść płynnie poza format środowiskowego skandaliku, bo nie o tym chcę pisać.
Życzę wszystkim, uczestnikom i widzkom tego spektaklu, by okazał się marketingowych chwytem, opracowanym przez parę przyjaciół, na miarę słynnego zniknięcia Agathy Christie. Nawet gdyby tak było, to, co zrobił Ignacy Karpowicz jest szczytem machystowskiego seksizmu uzbrojonego dodatkowo w ejdżizm, a zastosowanie heteroseksualnej matrycy dodatkowo wali po oczach. Niestary mężczyzna w roli maskotki seksualnej – to nie ośmiesza, nie wyklucza, nie pozbawia machismo nawet, zwłaszcza, gdy sam się przedstawia w takiej roli. Zgwałcony przez kobietę? Część czytelników/czek ma fantazje o gwałcie, facet zgwałcony przez kobietę to może niecodzienna figura, ale wciąż facet, i to z jajami. Co innego przecwelony w więziennej celi, nawet najbardziej niepokorni i nienormatywne się do takiego męskiego upokorzenia nie przyznają.
Kobieta niemłoda, a może wręcz stara, wciągająca młodszego mężczyznę do swego pachnącego naftaliną łóżka jest bez względu na orientację czy zwyczaje owego mężczyzny uosobieniem największej obrzydliwości, a uczynienie z niego seksualnej maskotki czy wreszcie zgwałcenie go, czyni z niej figurę przekraczającej wszelkie granice kobiecości i człowieczeństwa. Goniąca za chłopem starucha to wiedźma niestrawna nawet na kartach powieści Zegadłowicza. Nawet Maja, bohaterka Karpowicza, choć około trzydziestoletnia, ale już przecie matka dorastającego syna, boi się spojrzeć w okolice krocza poznanego właśnie w autobusie Franka, by nie wyglądało, że jest kobietą seksualnie wygłodniałą. Kobieta seksualnie wygłodniała nie mieści się w kulturowej normie, seksualność przez stulecia i tysiąclecia czyniła z niej prostytutkę. Oskarżenia o nadmierną, wybujałą, niewłaściwie skierowaną seksualność czy wręcz seksualność bez jakiegokolwiek przymiotnika służą od stuleci dyscyplinowaniu kobiet. Stara kobietą gwałcąca niemal niemowlęta wykradzione z kołyski to żeńska odmiana Sinobrodego, tak obrzydliwa, że każda starsza kobieta sięgająca po młodszego mężczyzną jest poza normą. Zresztą, kto to widział, kobieta sięgającą po mężczyznę?
Powieść Karpowicza ‘ości’ uwielbiałam, bo poza tym, że fajnie mi się ją czytało, opowiada o utopianach, u których o wartości miłości nie świadczy ani płeć, ani wiek, ani orientacja jej uczestników/czek, ani nawet ich pochodzenie etniczne. Uwielbienie to zmalało znacznie, gdy odkryłam, że dla jej autora inspiracją było hasło „równość – to się opłaca”. Bo okazuje, że sam w nią nie wierzy, tylko ją wmawia czytelnikom/czkom – bo to się jakoś opłaca. I teraz naprawdę nie będzie naprawdę nic o tym panu, który sprowokował tę refleksję. Cały internet, a przynajmniej „środowiska równościowe” zgrzewają się z Ziemkiewicza, który pochwalił gwałcenie kobiet przez mężczyzn i porównał je z sytuacją, gdy mężczyzna „budzi się obok kaszalota”, po wytrzeźwieniu zapewne. Nawet jeśli owe równościowe środowiska są utopią jedynie, w którą staram się usilnie uwierzyć, nie zgrzewają się równie ochoczo z seksistowskiej szarży Karpowicza. I naprawdę nie chcę więcej o tym panu, ale jak często do jasnej cholery okazuje się równość jest tylko gadżetem, jak modny szalik albo oprawka okularów, a w rzeczywistości seksizm ma się dobrze. Oświecony seksizm, oświecona homofobia, oświecony ejdziżm kwitną także tam, gdzie śmiejemy się z Ziemkiewicza i go potępiamy. Nie za seksizm, tylko za to, że jest z ‘drugiej strony’. Po naszej stronie barykady jest OK, żadnego seksizmu ani ejdżyzmu żeśmy nie uświadczyli, kochajmy się długo i szczęśliwie. Tak długo jak kobiety są zdyscyplinowane i nie wytykają mężczyznom publicznie ich niedociągnięć.