Punkt 120 wychwalanej pod niebiosa encykliki Laudato si zaczyna się następująco: „Ponieważ wszystko jest ze sobą powiązane, nie da się pogodzić obrony przyrody z usprawiedliwianiem aborcji”. Być może nie wszyscy doczytali, lecz zdumiewa mnie entuzjazm i brak dystansu wobec pakietu, który Franciszek próbuje nam właśnie wcisnąć.
W kraju, w którym na pomniki i ronda Jana Pawła natykamy się wszędzie, a politycy wycierają sobie gębę Chrystusem Królem, encyklik się raczej nie czyta. Kult JPII jakoś nie obejmuje kultu dla treści zawartych przez Wojtyłę w Laborem Exercens, encyklice poświęconej pracy, gdzie mowa o godności człowieka pracy i godnej płacy. Opublikowana w 1981 roku miała być wyrazem papieskiego poparcia dla rewolucji „Solidarności”, jednak gdy rewolucja ta odniosła zwycięstwo nad wrażym komunizmem, encyklikę pogrzebano pod kultem JPII, który rozpoczął się jeszcze za jego życia. Transformacji w Polsce nie przyświecały hasła godności pracy, ale encyklika Evangelium Vitae z 1995 r. poświęcona wartości nienaruszalności życia. Tej pewnie też nikt nie czytał, ale bardziej pasowała do nowych czasów i nowego kierunku transformacji wyznaczonego właśnie przez Polskę: de-sekularyzacji państwa, symbolizowanego przez wszechobecne krzyże, likwidacji praw pracowniczych – oraz zakazu aborcji.
Przyzwyczailiśmy się do tego, że boskie prawo obejmuje wszystkich obywateli teoretycznie demokratycznego kraju i że żaden demokratyczny instrument z supremacją dekalogu nie wygra (czego najnowszym dowodem jest sprawa Chazana, który będzie świetnym ministrem zdrowia w nowym rządzie). Obserwujemy z niepokojem odrywanie się wyspy Polska od reszty Europy i pocieszamy się, że w Afganistanie mają gorzej. Nasze państwo dzielnie broni obywateli innych państw przed szariatem, przekonując nas, że o to chodzi w demokracji – ale tak naprawdę Afganistan, Irak i kolejne cele NATO to kolejne odsłony świętej wojny z niewiernymi.
Od dawna przeczuwam, że to tylko początek, a Polska jest liderem globalnego procesu. Przecież nie tylko u nas próbuje się ograniczyć prawo kobiet do wyboru, zakaz aborcji lansują polscy politycy na Litwie, wystawy ze skrwawionymi płodami, znane i u nas, objeżdżają Słowację. W Rumunii próbuje się właśnie ograniczyć dostęp do aborcji, który był dotychczas symbolem zwycięskiej walki z reżimem Ceauşescu. Zakaz aborcji w Portugalii zniesiono dopiero kilka lat temu i wciąż są tam całe połacie kraju, gdzie wszyscy lekarze, powołując się na klauzulę sumienia, obchodzą nowe prawo. W Hiszpanii właśnie próbowano ograniczyć prawo do aborcji, a i rosyjska cerkiew dzielnie działa w tym temacie.
Papież wydaje ekologiczną encyklikę, w której ochrona środowiska jest ściśle powiązana z „ochroną życia ludzkiego”. Encyklikę reklamuje zabawny filmik i – voila, wszyscy to kupują!
W myśli i praktyce ekologicznej jest wiele nurtów, papież wybrał sobie ten, w którym aborcja jest „nienaturalna”, podobnie jak hormonalna antykoncepcja. I przy naszym entuzjazmie dla wszystkiego co watykańskie przyjmiemy, że jest to jedyne możliwe stanowisko. Są przecież inne ekologiczne ruchy sprzeciwiające się antykoncepcji. Są kobiety, które odrzucają antykoncepcję hormonalną, bo hormony wraz z moczem trafiają do ścieków, a stamtąd do mórz, zaburzając ekosystem, i podobno nawet zmieniają płeć ryb!
Nie, papież nie odwołuje się do zdobyczy ekofeminizmu, bo przecież feminizm godzi w rodzinę i sprzeciwia się boskiemu planowi. Zadaniem Kościoła katolickiego na całym świecie jest wdrażanie boskiego planu: idźcie i rozmnażajcie się, gdzie ludzie, zwłaszcza kobiety, są tylko jego elementami. A ekologiczne opakowanie, jak widać, pomaga ten produkt wcisnąć, także młodym i nowoczesnym, segregującym śmieci i kupującym jajka eko. I będzie świetnym chwytem dla pozyskania poparcia w ograniczeniu dostępu do antykoncepcji w Polsce, ograniczenia prawa do aborcji w jakimś europejskim kraju oraz zmuszania dziesięciolatek do rodzenia nie tylko w Południowej Ameryce.
Iza Desperak