Chłopak w sukience? Czemu nie?

Moja babcia, która urodziła się w okolicach pierwszej wojny światowej, nigdy nie chodziła spodniach, a włosy obcięła dopiero na starość, gdy znacznie się przerzedziły. Moja matka, która urodziła się w czasie drugiej wojny, jako nastolatka nosiła i spódnice na sztywnej halce, i spodnie rybaczki, ścięła włosy na Tatianę Samojłową i zapuściła by nosić modną fryzurę a la ‘bocianie gniazdo’. Gdy ja chodziłam do szkoły, obowiązkowym elementem galowego stroju uczennicy była spódniczka, choć większość z nas ganiała na co dzień w spodniach. Nawet gdy broniłam już w tym tysiącleciu doktoratu, pojawienie się na tej uroczystości w spodniach wydawało się pogwałceniem konwencji, która jednak odchodzi na mych oczach do lamusa.

Dziś kobiety wybierają swobodnie ubiór (o ile nie jest to islamska chusta) i część dziewczyn wybiera wyłącznie spodnie – nikt im jednak nie zarzuca nienormatywności, braku stabilnej tożsamości seksualnej czy zaburzeń, choć w moim dzieciństwie można było zostać nazwaną ‘chłopaczarą’. Krótkie włosy u kobiety stają się po prostu fryzurą, a nie obcięciem ‘po męsku’. Mężczyznom tutaj akurat mniej wolno.

Za moich szkolnych czasów już nie ścigano chłopców za długie włosy – ale parę lat starsi koledzy stawali czasem przed dylematem: fryzura czy matura. Przez te kilkadziesiąt lat mężczyźni nie tylko odzyskali prawo do noszenia długich włosów bez kojarzenia ich z kobiecością, ale odzyskali też prawo do króciutkich włosów i całkowicie ogolonej czaszki, dwa pokolenia wcześniej stygmatów więźniów i rekrutów. Dzięki popkulturowej modzie na męskość metroseksualną odzyskali też prawo do czystych paznokci, pielęgnacji cery oraz używania perfum bez skojarzeń z homoseksualnością. Jedynym bastionem sztywnej tradycji, obowiązującej przez krótki okres historyczny w części europejskiego kręgu kulturowego, segregującej płcie wedle pewnych kanonów, pozostają spódnica i sukienka, zarezerwowane w tymże wąskim kręgu dla dziewcząt, kobiet, księży oraz Szkotów, plus raz w roku wyjątkowo dla uczestników przebierańców czy karnawałowego balu.

Gdy dziewczynka w zabawie przebiera się w maminą sukienkę, buty na obcasie, wypróbowuje szminkę, jest to naturalny ponoć krok w socjalizacji do kobiecości. Gdy tak samo bawi się chłopiec – reakcja najczęściej jest drastyczna, musi się bowiem nauczyć, że chłopcom absolutnie nie wolno robić takich rzeczy. Gdy dziewczynka przebiera się w taty krawat lub udaje, że się goli, nie dzieje się nic strasznego. Czy nie wydaje się wam, że jest to totalna niesprawiedliwość wobec chłopców? Czy nie boicie się momentu gdy wasz syn/wnuk/siostrzeniec/braciszek sięgnie po maminą spódnicę, a wtedy wy będziecie musieli go przywołać do porządku?

Wedle większości opinii publicznej mężczyźni w sukienkach muszą być w jakimś stopniu odstępstwem od normy, albo transwestytami czerpiącymi satysfakcję z przebrania, albo kobietami w męskim ciele, oczekującymi na tranzycję – dlatego reakcja lekarki odsyłającej ubranego w spódnicę honorowego krwiodawcę do psychiatry jest zrozumiała, choć nic jej nie usprawiedliwia. Histeryczny lęk przed potworem gender rozpętano zeszłej jesieni opowieścią o przedszkolu, w którym przebierać miano chłopców w sukienki. Wszyscy rzucili się na tę historię, jedni by ją zwielokrotniać w plotce, inni – by ją zdyskredytować. Jednak dla wszystkich uczestników/czek sporu wokół gender, który wybuchł w zeszłym roku, chłopcy w sukienkach jawili się jako niewyobrażalny hardkor, coś, co nie ma nic wspólnego z postulatami środowisk działających na rzecz równości płci.

A właściwie dlaczego nie? Ojcowie walczą o prawo do rodzicielstwa, o prawo do skorzystania z przewijaka i miejsca dla rodzica z dzieckiem. Wezwanie, by po długich włosach i perfumach mężczyźni odzyskali spódnicę, wydaje się tylko kwestią czasu. A dwa pokolenia później facet w spódnicy będzie po prostu facetem w spódnicy, a nie dziwakiem, zbokiem czy nie-wiadomo-kim. Spódnica będzie zaś męskim i damskim strojem, wiszącym na osobnych działach odzieżowych, tak jak dziś spodnie – czy to zbyt śmiała wizja? Wiem, że równość kobiet i mężczyzn wymaga nieco więcej działań, ale w imię prawa do wyboru pozwólmy sobie na równość w garderobie.